Antyporadnik sieciowy, czyli 10 pomysłów na to, jak skopać samego siebie już w blogowych przedbiegach


parts-1929877_1920
Źródło: pixabay.com/pl/

W sieci aż roi się od poradników wszelakiej maści. Pisanych przez ekspertów i przez tych, którym wydaje się, że nimi są lub mogą być. JA TEŻ KCEM BYĆ EKSPERTKOM, a co!

W dzisiejszym odcinku opowiem Wam o tym, jak wybrać jak najdłuższą drogę do zaistnienia w sieci. A kto powiedział, że mamy sobie ułatwiać zadanie? W końcu to ponoć trudne doświadczenia najowocniej nas kształtują.

Zatem:

1. Pisz co Ci wiatr na myśl przywieje. Niech impulsy płyną do palców, a Ty jeno pisz, pisz, pisz. Nieważne, czy kogoś zainteresuje ten temat, nieważna forma, styl, język, treść. Po prostu pisz. W końcu i tak tylko szlifujesz warsztat. Czy to ważne, czy inni będą chcieli to czytać?

[EDIT: Na dobrą sprawę, są dwie szkoły. Czasami pisanie „czegokolwiek” faktycznie jest lepszym rozwiązaniem niż niepisanie. Niepisanie – de facto – jest pisaniem się na nieistnienie.]

2. Kiedy – odpukać w niemalowane – okaże się jednak, że ktoś to – olaboga! – czyta, najpierw spłoń rumieńcem, a potem na poważnie zastanów się, czy aby na pewno powinieneś dalej publikować w sieci. Wszystko raz jeszcze poważnie przemyśl i przeanalizuj.

Czy Ty faktycznie masz coś do powiedzenia? W końcu w sieci odzywają się tylko najmądrzejsi. Czy dla takich jak Ty jest tu miejsce? Na której półce i w którym rzędzie? Może od razu schować się gdzieś przy szarym ogonie i nie wytykać nosa z bezpiecznej dziury? A co, jak ktoś wytknie Ci niekompetencję? Albo zruga cię? Albo powie, żebyś… lepiej sobie poszedł gdzie indziej i nie zaśmiecał wspólnej, wirtualnej przestrzeni swoimi pomiotami myśli?

Naprawdę, pomyśl: czy tego chcesz, czy jesteś na to gotowy? Na wszelki wypadek miej już schowane zabawki, żebyś – w razie „w” – nie musiał za długo zbierać się z tej niebezpiecznej piaskownicy.

3. Postanowiłeś zostać?! Twardziel. Jak ja. To idziemy dalej. Teraz już nie będzie tak łatwo.

Tutaj doskonale by było, gdybyś urodził się z wrodzoną skromnością. Jak ja. Ale spokojnie, można ją też nabyć. Naczytaj się mądrych lektur. Na przykład o Kopciuszku. Dziewczę było ciche, pokorne i piękne, a/więc bogaty i urodziwy książę ją odnalazł. Nie musiała pracować, zbijała bąki i wszyscy miód i wino pili, czy jak to tam leciało. W życiu też tak bywa, jak bum cyk cyk.

Albo weźmy te… żywoty świętych. Wyzbyli się codziennych trosk, a nawet jeśli manna im z nieba nie leciała, to i tak zostali wywyższeni. Czy nie o to głównie chodzi?

Jeśli jednak jakimś cudem dostrzeże Cię groźny „łowca talentów” (nieważne w czyjej skórze) i zaproponuje Ci jakąkolwiek współpracę, grzecznie podziękuj i wykręć się czymkolwiek. W końcu jesteś skromny (i inni to w Tobie cenią). A już na pewno nie jesteś jeszcze gotów, by wypłynąć na szerokie wody. Czy kiedykolwiek będziesz?

4. Jesteś mało asertywny, więc wpadłeś i zgodziłeś się na współpracę. Na początek niezobowiązującą, na próbę, z czasem coraz mocniej absorbującą. Rób wszystko, by publikować pod czyimś szyldem. W końcu jak coś się nie powiedzie, to cały blamaż będzie musiał wziąć na klatę ktoś inny, Ty będziesz czysty. Przecież nawet nie zakładasz, że mogłoby się powieść i wiesz, splendor i te sprawy… Zresztą, czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.

5. Płyń zawsze pod prąd. Z nim to przecież tylko śnięte ryby. Wszystko, absolutnie, rób inaczej niż inni, również Ci, którym „się powiodło”. Nie idź z duchem czasu. Po co w ogóle się starać, skoro i tak nie nadążysz?

6. Nie interesuj się niczym z dziedziny „social media”. Miej alergie na samą myśl o tym. Bądź z tym na bakier, jak przystało na rasowego (patrz punkt 5) buntownika (ten od „podprądu”) lub… nieudacznika („po co w ogóle się starać?”).

Niczym, to znaczy: jak ktoś zapyta czy jesteś na FB, odpowiedź „a po co mi ten pożeracz czasu”; jak dzieci zapytają, czy mogą założyć konto na Instagramie, Twitterze, Snapchacie, WhatsAppie i innych serwisach, Ty rozdziaw tylko szeroko paszczę ze zdziwienia… i zabroń im tego, a już w żadnym wypadku sam nie zajrzyj nawet, co to w ogóle jest! Na pewno jakieś zło wcielone!

7. Wracając jednak do Twojej platformy blogowej. Już samo to, że tam jesteś, jest tak porywające, że niech Ci do głowy przypadkiem nie przyjdzie, aby zgłębić tematy dotyczące dynamiki bloga. Że nazwaniezdupy? Że odpowiedni szablon i układ na stronie? Że chwytliwy tytuł? Że jakiejś frazy, słowa kluczowe, pozycjonowanie, SEO? Że co? A po co to w ogóle komu?

8. A jak już tak sobie szczerze gawędzimy, to – prawdę powiedziawszy – najlepiej nie uświadamiać sobie istnienia tych wszystkich spraw. W kompleksy można wpaść. Doła załapać. Albo – nie daj B. – pójść po rozum do głowy, i wszystko przewrócić do góry nogami. I od nowa chaos. Już lepiej siedzieć w starym, znanym, i paznokcie obgryzać, jak coś idzie nie tak jak powinno.

9. Jak dobrze być samotną wyspą. Od czasu do czasu obryzga Cię świeży powiew sukcesu dochodzący z sąsiednich wysp. Jeszcze tam świętują, ale Ty wiesz, że niedługo. Zmącono ich spokój. Ty to jesteś szczęściarą, samotna wyspo. Masz święty. (s)Pokój z oknem na świat. Gdzieś tam dzieje się życie. A ty patrzysz. Zadowala Cię patrzenie.

Jak nie chcesz być już wyspą, to jesteś wilkiem. Naturalnie też samotnym. Samotne wilki mają wolną duszę, ale niekiedy też nieprzyjaciół, bo introwertyzm może być różnie postrzegany, czasem nawet jako zagrożenie.

Samotne wyspy i wilki mają fajnie, ale czasem wypadają poza bieg zdarzeń. Rzeczywistość popłynęła gdzieś dalej, a one się zagapiły i utknęły w głuchej czasoprzestrzeni. Cokolwiek by nie mówić, tutaj uważaj: nie przegap tego, gdzie kończy się fikcja, a zaczyna rzeczywistość. W końcu jest różnica pomiędzy życiem a niebytem.

10. Znam jeszcze kilka antyrad, ale obiecałam, że będzie 10, więc dotrzymam słowa. 13 czy 18 nie brzmi tak okrąglutko jak 10. A i mi pozostanie coś na kolejne posty.

A więc nachyl się i uważnie słuchaj: nigdy, przenigdy nie podpatruj najlepszych. Grozi to tym, że jeszcze niepotrzebnie czegoś się nauczysz. Ale ciiiii…to-jest-ania

No dobra, z tym ostatnim – 10 – punktem skłamałam. Lubię uczyć się od lepszych od siebie. Tylko, kurdę, co mi wtedy pozostanie? Samobiczowanie? A może mam nie być Anią? No to kim?

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s